Wracam po kolejnej przerwie do tematu poruszonego w
poprzednim poście. Nadszedł dzień 30 września, od kilku miesięcy dzień ten
kojarzony jest z premierą filmu Jana P. Matuszyńskiego "Ostatnia
Rodzina". Na ten obraz czekali zwłaszcza zwolennicy twórczości
artystycznej Zdzisława Beksińskiego - malarza i fotografika urodzonego w 1929 roku
w Sanoku, ale nie tylko. Jego syn, Tomasz, był autorem licznych audycji w
Polskim Radiu (zwłaszcza w Programie Trzecim), na których wychowało się całe
pokolenie polskich melomanów. Na ten obraz czekano właściwie od samego
rozpoczęcia zdjęć jesienią ubiegłego roku. Gdy rozpoczęły się pierwsze pokazy
prapremierowe jednocześnie mogliśmy zapoznać się z pierwszymi recenzjami,
wnioskami, refleksjami na jego temat. I wśród nich znalazła się opinia Pana
Redaktora Wiesława Weissa (Tylko/Teraz Rock), w której czytamy, iż postać Tomka
Beksińskiego przedstawiona przez Dawida Ogrodnika zupełnie nie zgadza się z
jego prawdziwą osobą.
Ale po kolei.
Widz śledzi historię Beksińskich od chwili, gdy po
przeprowadzce z Sanoka na warszawski Służew, oglądają mieszanie najmłodszego
członka - wówczas 19-letniego Tomka. Sam Tomek od samego początku wyraża swój
ogromny sprzeciw wobec życia w mieście stołecznym. Tęskni do domku nad
potokiem, gdzie spędził lata dzieciństwa i wczesną młodość. Tęskni również za
miastem, które nie tak dawno temu oblepił własnymi nekrologami traktując ten
gest jako pożegnanie. Rodzice z obiema matkami Zdzisława i Zofii zamieszkują
położony nieopodal blok przy Sonaty 6, gdzie Artysta organizuje swoją pracownię
oraz tworzy nowe obrazy. W utrzymaniu porządku pomaga mu żona Zofia, w pokorze
i cichości znosząca ekscesy męża i syna, które zdarzają się często, najbardziej
ze strony pierworodnego. Harmonię rodzinną przerywa jego próba samobójcza z
udziałem odkręconych kurków z gazem, który eksploduje po zaiskrzeniu lodówki.
Jeśli
chodzi o Zdzisława (w tej roli Andrzej Seweryn), autorzy scenariusza pokazali
najważniejsze wydarzenia z jego życia. Poza licznymi starciami z zachowaniem
syna widzimy m.in. nawiązanie współpracy z marszandem Piotrem Dmochowskim
(Andrzej Chyra) na mocy lukratywnego kontraktu. Zdzisław maluje,
suszy płyty pilśniowe suszarką do włosów, odtwarza na własnym sprzęcie muzykę
klasyczną, spożywa posiłek jednocześnie formując tezę, że "pieprzu jest
zawsze za mało". Seweryn odgrywając rolę kieruje się oryginalnym sposobem
bycia Zdzisława, co czyni z ogromną dbałością o szczegóły. Nie inaczej jest z
Aleksandrą Konieczną idealnie kreującą Zofię jako spokojną, miłą, czasami
także nieśmiałą oraz wrażliwą osobę. Patrząc na Tomka, dostrzegamy pozytywy,
ale nie brakuje zgrzytów. Dawid Ogrodnik długo przygotowywał się do roli przy
wsparciu znajomych młodego Beksińskiego oraz zachowanych materiałów audiowizualnych . Opanował sposób mówienia - w sposób szczególny
intonację głosu z tzw. "kogutami" w głosie. Jednak patrząc na
odtwórcę roli w późniejszym okresie można spostrzec, że 40-letni Tomasz wciąż
jest tym samym Tomkiem, co na początku. W momencie, gdy odtworzony jest
fragment programu "Wywiad z wampirem", filmowy Beksiński nie jest tak
pełen wigoru jak w oryginalnym nagraniu.
Opinia Wiesława Weissa była pierwszym prawdziwie
krytycznym zdaniem na temat debiutu kinowego Matuszyńskiego, z którego jasno wynika -
Beksiński wykreowany przez Ogrodnika nie jest Tomkiem, jakiego Weiss znał przez całe
dwadzieścia lat. Według współzałożyciela jednego z najpopularniejszych polskich
magazynów rockowych, nigdy nie doszło do sytuacji, kiedy Tomasz wyrzuca przez
okno telewizor.
"Ostatnia rodzina" jest filmem dobrym,
jednak nie pozbawionym wad - niestety. W gruncie rzeczy chodzi także o
pominięcie wielu ważnych wątków, jakie miały miejsce, i które powinny znaleźć
się w scenariuszu. Epilog filmu ze sceną morderstwa Zdzisława Beksińskiego
zupełnie minął się z prawdą. To nie było bezceremonialne morderstwo. Prawdą
jest fakt, że zanim syn pomocnika malarza sięgnął po nóż zapytał o możliwość
pożyczki, aby wyjść z opałów, przy czym spotkał się z odmową. Zabrakło też
kwestii jego kuzyna, z którego pomocą przeciągnął ciało na balkon (na filmie -
do pobliskiego pokoju), i z którym dokonał rabunku wartościowych przedmiotów. Jest
to przyczepianie się do szczegółów, wiadomo. Ale mimo to delikatnie deformuje
to prawdziwy obraz rzeczywistości.
Zdecydowanie, zwolennicy Zdzisława i Tomasza
Beksińskich oraz osoby bliżej lub dalej zainteresowane nimi, historią i
tematem mogą śmiało wybrać się do kin oraz sięgnąć po wydany w ostatnim czasie
soundtrack do filmu oraz książkę Pana Weissa pt. "Tomek Beksiński. Porter
Prawdziwy" jako dobre uzupełnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz