26 lutego 2017

Fanklub The Beatles w Lublinie - pierwszy rok

Gdy osiem lat temu zdiagnozowano u mnie zespół maniakalny o niby niewinnej nazwie "The Beatles" wiedziałem, że to definitywny koniec ery muzycznej zagubienia i jednocześnie poszukiwań. Słupem granicznym nie zostały, jakby się mogło wydawać, rock'n'rollowe standardy, a obchodzący w tym roku 50-lecie "Sierżant Pieprz". Był początek 2009 roku - końcówka obecności w obiegu wersji płyt The Beatles remasteryzowanych pod koniec lat 80-tych. We wrześniu plastikowe jewel case'y miały zwolnić miejsce kartonowym digipackom, od tamtego momentu sukcesywnie zastępującym tradycyjne opakowania.

Kojarząc Beatlesów z nurtem szalonej muzyki tanecznej zbaraniałem słysząc wejścia "Sierżanta". "Was is das...?" - zapytałem sam siebie -  "To ci sami panowie?". Wychodziło, że tak. Słyszałem wokal Lennona, McCartneya, Harrisona... Czyli jednak Oni.

Przez ostatnie 365 dni w reaktywowanym Fanklubie The Beatles w Lublinie zmieniło się praktycznie wszystko. Przed rokiem na łamach gazety studenckiej napisałem artykuł poświęcony pierwszemu spotkaniu promocyjnemu, jakie odbyło się w Domu Kultury "Bronowice" przy Hutniczej. Po ogłoszeniu na grupie fanklubowej postanowiłem się tam wybrać.

Czułem kilka wewnętrznych magnesów ciągnących mnie na Hutniczą. Po pierwsze - Beatlesi. Po drugie - poznanie nowych, dzielących zainteresowanie i gusta. I po trzecie, równie wyjątkowe, co całe wydarzenie - możliwość spotkania z "dobrym duchem Budki Suflera".

Jerzy Janiszewski był długoletnim menagerem zespołu Romualda Lipko oraz prezenterem radiowej rozgłośni regionalnej w Lublinie. Obecnie sprzedaje płyty winylowe i dzieli się ciekawostkami na temat najwybitniejszych zespołów świata. Podczas pierwszego spotkania miał on zaprezentować swoje zbiory płytowe. Wciąż pamiętam te liczne, kolorowe okładki ułożone na stole i dostępne do obejrzenia. Wreszcie mogłem zobaczyć winyle Beatlesów w rzadkich pierwszych tłoczeniach. Przy okazji wysłuchałem kilku wspomnień pana Jerzego związanych zarówno z Wielką Czwórką jak i lubelską Budką.

Wkrótce po nim miałem przyjemność poznać animatora kultury Karola Grzelaka, samego Prezesa Krzysztofa St. Wernera oraz Pawła Błędowskiego. Karol, obok działalności plastycznej jest głównym konferansjerem paneli dyskusyjnych, będącymi częścią spotkań promocyjnych i zlotów. To właśnie on pytał uczestników o źródła fenomenu muzyki The Beatles. Wśród odpowiadających był sam Prezes. Osobiście będący doktorantem na Wydziale Politologii UMCS Krzysztof Stanisław jest również synem Prezesa pierwszego Fanklubu działającego w Lublinie w latach 1982-1990. Jego historia posłużyła jako kanwa do napisania pracy magisterskiej pt. "Działalność Fanclub-u The Beatles w PRL-owskiej rzeczywistości lat 80.". Czytając ją odniosłem wrażenie, jakbym zapoznawał się z Biblią Fanklubową, którą każdy członek powinien znać.

I Międzynarodowy Zlot Fanów The Beatles
Cafe Ramzes, Lublin, 30 lipca 2016
Paweł Błędowski zagrał akustyczny koncert muzyki beatlesowskiej w ramach drugiej części programu. Określony mianem "lubelskiego Lennona" obok współpracy z Magdaleną Fijałkowską w Radiu Lublin przewodzi zespołowi muzycznemu Better serwującego porządną dawkę rocka.

Lubelskie Centrum Kultury to miejsce w Śródmieściu, w którym biografia Fanklubu jest głęboko zakorzeniona. Niegdyś, w majestatycznych podziemiach budynku, po kilku latach rezydowania w Osiedlowym Klubie "Akord", pierwszy Fanklub organizował masowe zloty w olbrzymiej sali mogącej pomieścić ponad sto osób. Jeszcze przed zmianą ustroju ośrodek nosił nazwę Lubelski Dom Kultury, którego dyrekcja współpracowała z Fanklubem aż do marca 1990 roku. Wówczas, z przyczyn niezależnych od organizacji fanowskiej musiała ona zawiesić swoją działalność. No właśnie - zawiesić, a nie zakończyć. Nikt nigdy nie powiedział, że Fanklub odchodzi na zawsze,

Alicja Lidia Klenczon i Marek Szpejankowski
Jeszcze w czerwcu zorganizowano drugie spotkanie promocyjne. Względem pierwszego, jako miejsce wyznaczono Cafe Ramzes przy ulicy Hugona Kołłątaja. Bar szybko został okrzyknięty lubelskim Cavern Clubem dzięki podziemnemu wystrojowi wnętrza przywołujący liverpoolski klub. Obok wspomnianych wcześniej ważnych postaci pojawił się również Wiceprezes Marek Szpejankowski - autor książki "Beatlemania - opętanie czy obłęd", jaka powstawała jeszcze za czasów działalności pierwszego Fanklubu. Wiele osób obecnych na spotkaniu miało okazję nabyć swój egzemplarz książki z autografem. Już wtedy Fanklub przygotowywał się do o wiele większego wydarzenia. Na ostatni weekend lipca zaplanowano I Międzynarodowy Zlot fanów The Beatles. Swoją obecnością zaszczyciła m.in. Alicja Lidia Klenczon - żona współzałożyciela Czerwonych Gitar Krzysztofa Klenczona, Tom Koprowski - rodowity lublinianin zamieszkały w Sydney prowadzący tamże redakcję gazety polonijnej oraz honorowi członkowie - Wiceprezes Marek Szpejankowski, Paweł Błędowski i Jerzy Janiszewski.

Na krótko przed lubelskim Zlotem,  Panowie Prezesi odbyli kilkudniową podróż do Liverpoolu. W tamtejszym The Beatles Story Museum 20 lipca 2016 obydwaj przedstawiciele otrzymali specjalną autoryzację dla organizacji, co czyni z niej jedyną w Polsce wpisaną w rejestr światowych działalności fanklubowych.

Posiedzenie Prezydium Fanklubu - 12 lutego 2017
Całkiem niedawno kronika fanklubowa zanotowała kolejne znaczące wydarzenie. Starania wewnętrzne o przyznaniu Fanklubowi statusu Stowarzyszenia zwykłego zostały zwieńczone sukcesem 12 lutego. Oficjalne powołanie miało miejsce na nadzwyczajnym posiedzeniu Prezydium. Dokumenty podpisali Prezesi Krzysztof Jan i Krzysztof Stanisław oraz Wiceprezes Marek Szpejankowski. Posiedzenie odbywało się jako część spotkania w ramach Lubelskiej Bohemy Artystycznej. Szczęśliwy los sprawił, że w chwili składania podpisów na miejsce przybyli goście specjalni - lubelski zespół Minstrele.

Po reaktywacji w listopadzie 2015 roku Fanklub wciąż się rozwija. Obecnie jego grono liczy ponad 450 osób, a ta liczba wciąż rośnie. Aktualnie organizacja podejmuje starania o nadanie przez miasto Lublin mostowi nad Bystrzycą przy ulicy Muzycznej nazwę "Lubelskiego Rocka". Pomysł poparli już członkowie Rady Dzielnicy Śródmieście, co oznacza pomyślne przejście wstępnego etapu działań.

Gratuluję i życzę mojemu Fanklubowi wszystkiego dobrego! :)

Michał


4 lutego 2017

Muzyczni Jubilaci - ABBA - The Visitors (1981)

Na początek - sprostowanie. Ten album 35-lecie obchodził w listopadzie ubiegłego roku. Dotyczyło to jednak wydania winylowego. Otóż ostatnia płyta zespołu z południowej Skandynawii miała dwie premiery. Latem roku następnego ukazała się na nowatorskim wówczas nośniku "Compact Disc" jako pierwsza w historii muzyki. Fakt ten wydłuża obchody rocznicowe o cały rok 2017.

Z ciemnej oprawy płyty odczytano jawną zapowiedź końca. Gdzie ta jedność z poprzednich wesołych obrazków? Gdzie te uśmiechy? Gdzie jedność? Najpierw w 1979 roku po siedmiu latach wspólnego mariażu doszło do rozwodu Agnethy z Bjornem, a na miesiąc przed wejściem do studia podobny los spotkał dwuletnie małżeństwo Fridy i Benny'ego. I chociaż w sprawy produkcji muzycznej i wspólnej twórczości prywatne zawirowania teoretycznie nie powinny się mieszać, to rysy na szkle z wygrawerowanym napisem "ABBA" nieuchronnie uwidaczniały się coraz wyraźniej. A gdy są one bardzo głębokie, szyba rozbryzguje się na tysiące kawałków.

Ani-Frid Lyngstad i Agnetha Faltskog
Ileż to już razy bywały przypadki, że albumy wieńczące ostatecznie dyskografie tych Wybitnych stawały się "łabędzimi śpiewami"? "The Visitors" ABBy odbiega od poprzedników, mimo wielu złudzeń. Na sam koniec opracowano zestaw utworów o bardziej intymnych tematykach. Zapomnijcie o disco, to nie ten sielankowy rozdział, tylko epilog powieści, której doświadczeni przez życie autorzy za chwilę ogłoszą koniec Historii.

Na starcie z głębin ciszy wyrastają syntezatory, które wraz z głosem Fridy wprowadzają w stan hipnozy. Chociaż ta płyta nie powinna wywoływać skoków, nie mniej refren i wstawka kuszą, by to zrobić. Na klatkach schodowych słychać tupot nóg i walenie w drzwi, co obwieszcza liczne obławy. Czyżby miał to być zwiastun wydarzeń grudnia '81 w Polsce? (album wydano 30 listopada). Tak wychodzi. "Head Over Heels" to miniaturowa opowiastka o ubóstwiającej szał zakupowy kobitki w średnim wieku (na wideoklipie w roli głównej sama Ani-Frid Lyngstad ciągająca Bjorna na ceremonialny shopping). Bardzo luźna kompozycja.

Bjorn Ulvaeus i Benny Andersson
Osobistość i sfera intymna zaczyna się nieco dalej - od "When All Is Said And Done", gdzie mowa
jest o rozpadzie małżeństwa Fridy i Benny'ego. Pierwsza etykieta "The Visitors" jako płyty "innej". I nie inaczej z "Soldiers" - tu sprawy małżeńskie ustępują tematowi żołnierskiemu. Też gorzka sprawa. I taka goryczą zamyka się pierwsza część zbioru.

Duet Andersson/Ulvaeus z marszu przygotowywał się do wejścia w uniwersum musicalowe, czego efektem jest dwupłytowe wydawnictwo "Chess" z kawałkiem "One Night In Bangkok". Ale musicalowy rozmach dostał się na ostatni krążek szwedzkiego kwartetu pod postacią "I Let The Music Speak" z wokalizą Fridy. Bardzo dobre rozróżnienie w materiale. Bo oto za chwilę wraca smutek i melancholia zwana "One Of Us". Kolejna etykieta i zintegrowana harmonia wokalowa Agnethy i Fridy. Po niej do kabiny z mikrofonem wchodzi sam Bjorn, by odśpiewać z dziewczynami drugiego luzaka - "Two For The Price Of One".

Ostatnie dwa numery zamykają album z nutą nostalgii. W "Slipping Through My Fingers" opis córki Bjorna i Agnethy jest pretekstem do poruszenia jakże przerabianej, aczkolwiek realnej i aktualnej sprawy przemijania. Ten zdominowany przez Agnethę utwór złączony jest dźwiękiem zegara. Do finału w wolnej "Like An Angel Passing Through My Room" prowadzi Frida. Zegar wraca na kilka sekund, by raptownie zamilknąć...

ABBA w brytyjskim programie telewizyjnym "The Late, Late
Breakfast Show", 11 grudnia 1982
Jeszcze przez cały rok 1982 ważyły się losy planowanego dziewiątego albumu, którego zwiastunami miały być single nagrywane w okresie późnego lata do jesieni. Projekt ostatecznie zarzucono, a jubileusz 10-lecia istnienia jak i ostatni rok grupy zwieńczono występami w niemieckiej i brytyjskiej telewizji. Pojedyncze utwory z ostatnich miesięcy znalazły się w licznych reedycjach płyty jako bonusy.

W tym miejscu miały paść słowa "To koniec. Dziękujemy. Czas zamknąć książkę", ale po przemyśleniu zrezygnowałem z takiego zakończenia. Powodem jest świeża wiadomość o reaktywacji ABBY, jaka ma nastąpić w 2018 roku.