1 listopada 2016

Bramosfera na jesień cz.1 - Tony Banks - A Curious Feeling

BRAMOSFERA NA JESIEŃ - CZĘŚĆ 1

TONY BANKS
A CURIOUS FEELING
CHARISMA RECORDS
1979


Ktoś zdecydowanie powinien przywrócić "Nieznany Kanon Rocka" - może być pod inną nazwą i formą odmienną względem audycji Tomka Beksińskiego. Wystarczy, że zostanie idea - przybliżenie słuchaczom mniej znanych Dzieł. Jestem głęboko przekonany co do gromkiej aprobaty ze strony weteranów, wycierających łzy wzruszenia dzięki dźwiękom, jakie niegdyś usłyszeli po raz pierwszy dzięki Panu Wampirowi.

Nabawiłem się kiedyś syndromu czarno-białej klawiatury. Doskonale pamiętam tamten moment, gdy siedząc w upalny, lipcowy dzionek w towarzystwie uruchomionego gramofonu słuchałem pewnej szczególnej płyty. Wspominałem ją jeszcze za czasów swojej współpracy z dwiema redakcjami prasy internetowej. Wirus syndromu tkwił w winylowych rowkach Wet Dream śp. Ricka Wrighta, będącego jego solowym debiutem. Poprzez skomponowane przez siebie melodie Richard zręcznie i precyzyjnie namalował dźwiękowo krajobraz wakacji nad Morzem Śródziemnym spędzonych na żaglówce w towarzystwie lampki schłodzonego wina w dłoni. Wielokrotnie wracałem do tej płyty, najczęściej w okresie letnim, każdorazowo odkrywając jej nowe, ciekawe zakamarki.

Na jesień i zimę zwracam się ku innym brzmieniom - bardziej nostalgicznym. Pod tą kategorią, wśród wielu pozycji, znajduje się inny, również interesujący longplay. Tony Banks z Genesis rok po wydaniu ...And Then There Where Three... wyjechał do Sztokholmu mając w planach nagranie pierwszej płyty sygnowanej jego nazwiskiem. Jako miejsce narodzin dzieła wybrał Polar Studios - założone przez członków ABBY. Wraz z nim próg studia przekroczyli perkusista Chester Thompson oraz wokalista Kim Beacon. Resztę instrumentarium miał nagrać sam kompozytor.

Owocem sesji jest A Curious Felling - opowieść oprawiona w muzyczną ramę. Bezimienny bohater - mężczyzna śpiewający głosem Beacona - postanawia wieść sielankowy żywot nie przewidując w nim miejsca dla wybranki serca. Z czasem jednak sytuacja przybiera wynik odwrotny do zamierzonego, a główna postać popada w skrajne szaleństwo. Fabuła, niby prosta, została przedstawiona w sposób ciekawy, a wszystko dzięki Tony'emu.

Albumowi całkiem blisko do wydanej rok wcześniej płyty Genesis. Można by rzec - ma z nią wiele wspólnego. Tak się składa, że From the Undertow miało się znaleźć właśnie na niej, ale w pewnym momencie wycięto instrumentalny początek, który ostatecznie trafił na LP Banksa. I to właśnie on był pierwszym numerem z tej płyty, jaki usłyszałem. Pianista swoim instrumentem zbudował piękny, ale też niepokojący wstęp do całości. Same nastroje są tu wyważone. Bardzo często słońce ustępuje zachmurzeniom i vice-versa. Gdy kończy się prolog, po kilku sekundach ciszy nawiedza pogodne Lucky Me. Widoczna jest tu pewna sinusoida. Banks często korzysta ze zmian tempa w utworach (After The Lie)  wprowadzając przy tym adekwatne solówki na syntezatorach (we wspomnianym utworze słychać ducha Baranka z Broadwayu). Są też momenty swobodne, niemalże taneczne (A Curious Feeling). Ponure zawieszenie lubi się często pojawiać (The Waters of Lethe, In The Dark), dzięki czemu materiał jest mocno zróżnicowany. A to zróżnicowanie wychodzi albumowi na dobre.

Najlepsze dokonanie Tony'ego Banksa w jego solowej karierze.





1 komentarz:

  1. Bardzo fajnie piszesz o muzyce. Dobrze się czyta. Uwielbiam Genesis i każdego z członków tej grupy z osobna. Słuchałam niedawno Tony ego. Świetna. Podobno Genesis wracają do życia także czekamy.

    www.kasinyswiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń