1 czerwca 2017

Powrót kolorowej Ikony




Od sześciu miesięcy trwamy w bogatym w rocznice roku 2017. I chociaż w każdym celebrujemy jakieś ważne rocznice, dziś skupimy się na tylko jednej. Będzie ona z piątką i zerem, bo jakże inaczej?

Czterdzieści siedem... - tyle czasu upłynęło od chwili podania komunikatu Paula McCartneya, w którym ogłosił odejście z zespołu. Oświadczenie położyło przy tym kres działalności formacji muzycznej bogatej w liczne i przełomowe twórcze osiągnięcia.

Do pierwszej połowy lat 60-tych Beatlesi grali wizytówkowy dla tego okresu rock'n'roll, dając jednocześnie impuls innym muzykom, aby poszli tą samą drogą. Beatlemania, niczym rakieta wystrzeliła z Wysp Brytyjskich w kierunku Europy, USA by, jak to ujął Allan Williams - "zatoczyć szeroki krąg nad całym światem" . Szał skutkował m.in. założeniem w Szwecji The Hep Stars, w którym na klawiszach grał późniejszy współzałożyciel Abby - Benny Andresson. Nie w sposób pominąć Polski, gdzie tutejszą estradą rządził urodzony w Pułtusku Krzysztof Klenczon z Czerwonymi Gitarami.

Koncerty dla The Beatles stanowiły ważny i obowiązkowy punkt promocji. Zjawisko wielkiej manii ze strony fanów był obecny na każdym ich występie. Piski i omdlenia wielbicielek, nieskończone interwencje policji i służb porządkowych, hałas i euforia to tylko niektóre i "stałe" części tras. Im dłużej trwały, tym bardziej męczyły członków kwartetu. Kilka tygodniu po premierze innowacyjnego albumu "Revolver', 29 sierpnia 1966 roku w Candlestick Park w San Francisco miał miejsce ostatni koncert na regularnej trasie koncertowej. Po końcowym utworze panowie zapakowali się do samochodu i odjechali.

Pięćdziesiąt lat temu nastąpił przełom. Jego kroki usłyszeć można było na wspomnianym "Revolverze", a istny wstrząs miał dopiero nadejść.

Beatlesi zamknęli za sobą drzwi do studia przy Abbey Road jesienią tego samego roku z mocnym postanowieniem stworzenia materiału zupełnie odbiegającego od swoich poprzednich dokonań. Miejsce czterech ugrzecznionych chłopaczków w garniturkach miał zastąpić paradny kwartet w kolorowych, jaskrawych ubraniach łączący muzykę rockową z instrumentami dętymi. W założeniu płyta przyjęła kształt punktu granicznego, ostatecznie kończąca stary, skoczny okres, a oficjalnie rozpoczynająca o wiele bardziej kreatywny, rozbudowany rozdział ich historii.

Pod znakiem tej płyty nieodłącznie figuruje liczba 400. Tyle bowiem godzin muzycy poświęcili na przygotowanie całego konceptu przenosząc go z zapisanych skrawków papieru poprzez instrumenty i inne maszyny w studio na nośnik magnetyczny. Dało to razem 134 tygodnie sesji nagraniowych.

Wspomniane oznaki gruntownych przemian były widoczne nawet w tytule dzieła. W latach 60-tych rodziły się zespoły przyjmujące kilkusłowne nazwy. W tej podniosłej chwili Beatlesi chwycili za tę modę mianując fikcyjną trupę "Orkiestrą Klubu Samotnych Serc Sierżanta Pieprza", co tylko podkręciło całą koncepcję, która oficjalnie została zaprezentowana 1 czerwca 1967 roku.
W chwili trwania konfliktu wietnamskiego oraz u progu wybuchu arabsko-izraelskiej "wojny sześciodniowej"  świat otrzymał swojego rodzaju "ścieżkę dźwiękową" Lata Miłości. Zbuntowani i przeciwstawni polityce Stanów Zjednoczonych hipisi natychmiast okrzyknęli Wielką Czwórkę muzycznymi "kaznodziejami" miłości i pokoju. W czasie ogromnego korzystania z tzw. "używek" wielu artystów tworzyło bajeczne teksty piosenek. "Sierżant" jako sztandarowy przykład albumu rocka psychodelicznego pełen jest takich odniesień, o czym świadczy utwór "Fixing A Hole" Paula McCartneya. Kontrowersyjna inspiracja, w przypadku "Sierżanta" nie umniejsza mu roli płyty przełomowej. Przeciwnie. Ona wręcz dodaje mu kolorów. Jest to zdecydowanie odejście od standardów rock'n'rolla jak i również odważne dążenie ku nowym, nowatorskim i pozakanonicznym brzmieniom. Paradoks jednak wyraźnie podkreśla wejście nowego nurtu do kanonu, z którego inny artyści mogą czerpać inspiracje.

"Sierżant" był, jest i zawsze będzie powracającą Ikoną. Wracał przy okazji reedycji katalogu dyskograficznego, rocznic, premier encyklopedii muzycznych i okazyjnych artykułów. Na krótko przed 1 czerwca "Sierżant" wrócił w ekskluzywnej odsłonie. Giles Martin - syn zmarłego rok temu producenta George'a Martina, znany ze współprodukcji albumu "Love" oraz przygotowania reedycji składanki "Ones" stworzył zupełnie nowy miks stereo materiału. Jest to okazja do odbycia wyjątkowej podróży w rok 1967, a konkretnie - do odwiedzenia studia nagraniowego. Materiały dodatkowe obejmują bowiem wersje demo wszystkich trzynastu utworów ustawionych w chronologicznym porządku ich powstawania. Próbkę mogliśmy wysłuchać niespełna miesiąc temu za pośrednictwem portalu magazynu "The Guardian", który ujawnił podejście nr 9 kompozycji tytułowej. Fani The Beatles mogą przypomnieć sobie niezwykły dokument telewizyjny, wyprodukowany w 1992 roku, ujawniający kulisy tworzenia płyty. Będzie to, na chwilę obecną, najdoskonalsze wydanie Ikony.

Fani Beatlesów na całym świecie zapowiedzieli wydarzenia związane z 50-leciem "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band". W ich poczet zalicza się niedawny zlot członków Lubelskiego Fanklubu The Beatles w Wielbarku podczas weekendu majowego. Nasza organizacja przeżyła trzy magiczne dni w atmosferze przyjaźni i integracji muzycznej. I nie ma się co dziwić, bowiem ów wydarzenie zostało zorganizowane przez prawdziwych Fanów chcących uczcić, kontemplować i promować dorobek autorów "Orkiestry Klubu Samotnych Serc Sierżanta Pieprza".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz