1 listopada 2017

Bramosfera na jesień cz. 8 - Czesław Niemen - Niemen Enigmatic (1970)

Bramosfera na jesień - część 8

CZESŁAW NIEMEN
NIEMEN ENIGMATIC
POLSKIE NAGRANIA "MUZA"
1970

Nie byłoby "Fortepianu Szopena" bez Norwida. Nie byłoby "Vade-Mecum" bez Norwida. A zatem jest wszystko jasne i wszelkie wywody proponowałbym odstawić na bok.

Któregoś razu, w czasach głębokiej komuny mój dobry znajomy, wówczas dwudziestolatek, wykłócał się ze swoim ojcem o artyzm Czesława Niemena. Senior, wierny swoim stereotypom nie śmiał nawet usłuchać próśb pierworodnego, aby przepuścić przez swoje uszy tej strasznej chałtury niejakiego Wydrzyckiego. W jego opinii wokal używany przez właściciela wyraźnie zniechęcał, czemu przeciwstawny był najmłodszy domownik. Jego oddanie twórczości autora "Dziwnego świata" sięgało nierzadko różniastych wybryków. Do największego należał "cichy" wyjazd na koncert do jednej z warszawskich hal widowiskowych. Chociaż synuś świadomie złamał ojcowski zakaz i liczył się z konsekwencjami, w chwili występu następstwa nie leżały w sferze zainteresowań młodziaka z długimi włosami. Liczyło się to, co jest teraz - muzyka Niemena na żywo.

"Enigmatic" - punkt w niemenowskiej dyskografii o tyle mocny, że tego typu wyczyny nie miały miejsca ani przed, ani nawet po wydaniu płyty. Zerknijmy na niby niewielką, ale wartościową listę utworów. U nas nad Wisłą coś takiego jak suita rockowa zajmująca całą stronę longplaya nie należało do spraw częstych. Szesnaście minut "Rapsodu" to pierwsza rzecz i myśl jaka przychodzi, gdy spotka się zdjęcie głównego kompozytora otoczone złotą obwódką przy organach i świecach. A za moment w umyśle roznosi się majestatyczny chór, który w 1977 roku wykorzysta niemiecka kompania krautrockowa Jane w dreszczowcu "Between Heaven and Hell".

Ceremoniał pogrzebowy generała Józefa Bema ubrano w odpowiednie melodie oraz partie wyraźnie od siebie oddzielone. Niemen spełnił jakże oczywisty obowiązek umieszczenia dzwonów i organów pojawiających się od pierwszych sekund Monumentu Norwida. Instrumenty, chór, instrumenty, chór, wreszcie kilkusekundowa burza towarzysząca ułożeniu trumny na katafalku. Szczegółowy opis uroczystości pozostawmy już Niemenowi, który na swój podniosły sposób adekwatny do sytuacji relacjonuje wokalowo krok po kroku wydarzenia pogrzebowego wątku "Enigmatic".

Po Norwidzie czas zinterpretować fuzję z Adamem Asnykiem. W "Jednego serca" słychać większy wpływ bluesa, niż szeroko pojętego progresu. W nagrywaniu Mistrza wspomogli Zbigniew Namysłowski na saksofonie, Tomasz Jaśkiewicz z gitarą oraz same Alibabki. Finalny wynik przypomina amerykańskie klimaty ocierające się o gospel (organy i chórki). No, i ta improwizacja Namysłowskiego. W "Kwiatach ojczystych" już zwolniono tempo, ale wraz z opisem poszczególnych regionów Polski widać ich szerokie panoramy - Kazimierz Dolny, Zamość, Wisłę pokonującą drogę z Baraniej Góry wprost ku Bałtykowi. Może to zasługa tych akcentów? Ostatnie minuty wypełnia urokliwa "Mów do mnie jeszcze", gdzie sporo do popisu daje Niemen gitarze Jaśkiewicza.

Minęło trochę czasu od chwili samowolnej eskapady bohatera pierwszego akapitu na koncert. Staruszek jeszcze przez wiele lat utrzymywał swoje nieprzychylne zdanie, a wraz z nim określenie "Ten Niemen to wyjec". Aż do dnia, gdy ów "Wyjec" wypuścił "Sen o Warszawie". Synuś zaraz po pierwszym odtworzeniu przywołał ojczulka, aby zaprezentować mu nagranie.
- Ładne - stwierdził ojciec - Ale kto to śpiewa?
- Nie poznajesz? To ten twój "Wyjec", z którego tak się nabijałeś. A tak mówiłeś, że nigdy nie nagra numeru z orkiestrą...
- Niemen? Niemożliwe! 
- To lepiej uwierz, tato... Uwierz...
 Po czym znów nastawił igłę gramofonu na zewnętrzną krawędź płyty. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz