11 października 2017

Bramosfera na jesień cz. 6 - Vangelis - Blade Runner OST (1994)

Bramosfera na jesień - część 6

VANGELIS
BLADE RUNNER - ORIGINAL SOUNDTRACK
EMI, ATLANTIC RECORDS
1994

"All those moments will be lost in time
Like tears in rain
Time to die"

Ścieżka dźwiękowa jest drugą, po obrazie, częścią każdego filmu. Bez niej praca reżysera, producentów, ekipy filmowej etc, etc byłaby bezcelowa. Owszem, kinematografia przy samym starcie nie posiadała dźwięku, ale widownia delektująca swe oczy ówczesną nowinką musiała też dać coś swoim uszom. Stąd te grane na żywo ragtime'y. Ale technika wymaga ciągłego udoskonalania, toteż kiedyś wreszcie musiało dojść do premiery filmu dźwiękowego. Finalnie kompozytorzy tworzyli muzykę pod dzieła reżyserów. I któraś ze ścieżek musiała prędzej czy później w sposób szczególny zachwycić oglądających.

"Rydwany Ognia" kojarzą się nie tylko z wprowadzeniem (sportowcy przemierzający biegiem

angielskie wybrzeże), ale również z nieśmiertelnym już motywem przewodnim napisanym przez greckiego kompozytora muzyki elektronicznej - Vangelisa. Wkrótce po sukcesie (Oskar za muzykę plus jeszcze trzy i wiele wiele więcej honorów) z prośbą o stworzenie soundtracku zwrócił się brytyjski reżyser Ridley Scott (autor "Obcego"). Futurystyczna wizja obrazu o ściganiu sztucznych osobników łudząco podobnych do ludzi wymagała wykreowania czegoś,co mogłoby wpasować się w czas akcji i przekaz. W latach 80-tych XX wieku zapowiadano nadwyżkowe przeludnienie w Los Angeles wypełnionym ognistymi kominami, nad którym szybują latające pojazdy. Wedle scenariusza Richard Deckart będzie ścigał replikantów za jakieś dwa lata z hakiem. A świat za oknem jakoś wciąż wygląda "standardowo".


W "Łowcy Androidów" Vangelis zamieścił wszystkie dźwiękowe cechy charakterystyczne dla swojej twórczości. Syntezatorowych, ociekających pastelową elektroniką pasm jest oczywiście najwięcej. Muzyk wykorzystał to, co miał celem uformowania jedynego w swoim rodzaju soundtracku. Raz wysłuchany, nie opuszcza Cię na długo. Ba, zachęca do częstszego przekraczania progu tego melancholijnego świata przybierającego na zmianę ciepłe i zimne barwy. 

Vangelis hipnotyzuje od pierwszego wejścia "Main Titles", gdy odpowiednio na ekranie Scott
prezentuje panoramę Los Angeles na stan z listopada 2019 roku. Żywszy jest "Blush Response" - tam bohater spotyka po raz pierwszy Rachel wymieniając wzajemne uprzejmości. Nie bez powodu zadbano, aby do muzyki dorzucić oryginalne ścieżki dialogowe z filmu ustawione plus minus w porządku chronologicznym. Przy "Wait For Me" nogi powinny wyglądać jak słupy waty - tak urzeka Vangelis dzielnie czyniąc odpowiednią atmosferę przed dwoma odlotami. Pierwszy - "Rachel's Song" z melodyjnych dźwięków opadających kropel wody przeradza się w zatrzymujący czas pokaz z udziałem Mary Hopkin, a tuż za nim swoje "5 minut" wykorzystuje Dick Morrissey z saksofonem. Niby nowatorską płytę wzbogacono o odbiegającą od jej kształtu "One More Kiss Dear" o jazzowym zabarwieniu. W międzyczasie ciepełku już podziękujemy. Wpuśćmy teraz nieco przeciwności. "Blade Runner Blues" może iść w parze z "Tales of the Future". Podczas, gdy pierwszy bombarduje wysokimi, syntezatorowymi wstawkami, drugi mrozi krew w żyłach orientalnym wokalem (Demis Roussos - zaskoczeni?). A jeszcze wcześniej uspokajająca i nostalgiczna "Memories of Green". Motyw południowo-wschodni wraca jeszcze jako "Demask Rose" - klimat rodzaju "Passion" Petera Gabriela przygotowujący do ostatniego, najbardziej podniosłego momentu płyty. Zrezygnowano z chronologii - najpierw ultradynamiczne zamknięcie "End Titles" i... deszczowy monolog Rutgera Hauera - puenta.

Oglądający film będą szukać soundtracku. Posiadacze płyty z muzyką wsadzą DVD/Blu-Ray do odtwarzacza i obejrzą dzieło Scotta. Komu nie wystarcza podstawowy zestaw nagrań niechaj zaopatrzy się w wydaną dziesięć lat temu reedycję na trzech kompaktach. Znajdują się tam odrzuty pominięte w oryginalnym wyborze oraz muzyka Mistrza Evangelosa inspirowana soundtrackiem.

Noce są coraz krótsze, a zatem mam dla Was radę na ten koniec - odpalcie sobie "Blade Runner" w ciemnościach przed snem. Zatopcie się w nim. Zaśniecie spokojnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz